Buka w oparach Amsterdamu


W Amsterdamie spędziłyśmy ok. 6h z uwagi na przesiadkę z Warszawy do Tokio. Właściwie nawet jakoś zbytnio się nie spinałyśmy aby zwiedzać to miasto. Raczej traktowałyśmy przerwę jako dodatkową atrakcję w drodze do Japonii.  Do „miasta rowerów” tak czy siak kiedyś trzeba się będzie wybrać oddzielanie bo faktycznie 4h sobie połaziłyśmy, ale żadnego muzeum – a Amsterdam ma kilka perełek – nie odwiedziłyśmy.

Generalnie miasto bardzo przyjemne i wdzięczne do zwiedzania. Potwierdzam, że szał rowerowy jest widoczny dosłownie wszędzie. Co ciekawe tam w 85% rzucają się w oczy rowery, które u nas uchodziłyby za graty :) W sumie to i dobrze bo jak ukradną to nawet nie szkoda.

Co chwila rzucają się w oczy parkingi dla rowerów, które są przyczepione właściwie do każdego wolnego elementu, nie ważne czy to znak, barierka albo ławka.

Kanały są urocze i bardzo wdzięczne do fotografowania. Przy brzegu dryfują mieszkalne barki. Super sprawa.

Obchodząc miasto w nieznane, trafiłyśmy na targ kwiatowy. Kolory i kształty oferowanych tulipanów spowodowałyby omdlenie mojej mamy, która na 100% wpadłaby w szał zakupowy. Generalnie kwiaty, nasiona, cebulki….do koloru do wyboru. Nie było jednak sensu kupować bo jak sobie pomyślałam, że trzeba to będzie tachać całą Japonię to od razu mi się odechciało.

Oczywiście „coffee shops” dostępne są niemalże na każdym rogu. Fani „zieleniny” mogą odwiedzić targ kwiatowy lub „kawiarnię”. Dla każdego coś miłego ;)

Tak krążąc nie było opcji aby nie trafić do Dzielnicy Czerwonych Latarni i chociaż właściwie był biały dzień to Panie już eksponowały swoje walory. Właściwie „walory” to zbyt dużo powiedziane bo to co zobaczyłam spowodowało moje osłupienie. Średnia wieku 45+, średnia waga 70+, towar zdecydowanie przechodzony. No ale co kto woli. 

Generalnie bilet  z lotniska na dworzec główny nie jest szczególnie drogi, więc warto skorzystać z takiej okazji.











 
 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Buka w zderzeniu z cywilizacją: Japonia, cz. I „Aoi Matsuri”

Dlaczego Buka pokochała Transylwanię, Rumunia cz. 3

Bałkańska przygoda Buki, cz. 2, z Serbii do Czarnogóry